Planowanie zapasów żywności, to ważny krok do tego, by te zapasy posiadać. Bez różnicy czy już masz zapasową spożywkę w domu, czy też dopiero zabierasz się do jej skompletowania. Wspomniałem już o tym (na samym końcu) w poprzednim poście dotyczącym sensu robienia zapasów żywności. Próbowałem was tam namówić do tego, byście taki zapas w miejscu zamieszkania posiadali. Dzisiaj zajmiemy się planowaniem oraz nadzorowaniem swojego zapasu.
Łatwo jest pójść i kupić przypadkowe towary, a później je zabunkrować. Niesztuką jest zawalić półki, piwnicę i inne spiżarki byle jakimi produktami żywnościowymi, które będą tylko czekały końca świata (po czym, jeśli nieszczęśliwie doczekają ów końca, nikt z nich nie skorzysta). To potrafi każdy. Wystarczy trochę złotówek w portfelu. Sztuką jest zrobić takie zapasy żywności, aby można byłoby korzystać z nich na co dzień i nie rujnowałyby domowego budżetu. Żeby jednak zacząć tworzyć taki plan, taką koncepcje, powinniśmy sobie to wszystko dobrze przemyśleć.
Dlatego w wpisie postaramy się odpowiedzieć na pytania:
- Komu robimy zapasy żywności?
- Jak przechowywać zapasy? Czyli kilka sposobów na przechowywanie żywności.
- Co ma być w zapasach?
Na te pytania (i, być może, wiele innych) odpowiadamy w tej odsłonie artykułu. Pokażę również na swoim przykładzie, jak ja to zrobiłem i jak to u mnie wygląda. Zapraszam do lektury.
Dla kogo te zapasy żywności?
Komu mają te zapasy służyć? Tobie? Wam? Ilu Was jest? Tylko wam? A dzieciom? A babci? Ciotka może? Łapiecie chyba, nie? Odpowiadając sobie na to pytanie musimy uwzględnić ilość osób korzystających z zapasów, ich preferencje żywieniowe, ich potrzeby i (w szczególności) ich ograniczenia. Racje żywieniowe muszą być dostosowane do wszystkich użytkowników.
Zróbmy tak. Przygotujcie sobie kartkę i długopis. Wypiszcie liczbę domowników. Zastanówcie się, czy nie mają ograniczeń żywieniowych (cukrzycy, celiakii, jakiejś nietolerancji czy uczulenia) – wypiszcie je. Teraz potrzeby żywieniowe – dzieci mają swoje, dorośli swoje. Mogą się zdarzyć osoby starsze. Ich dieta również może być bardziej wymagająca. Warto o tym pamiętać (zapisać). Dodatkowym, i nie mniej ważnym czynnikiem, jest to, co kto lubi zjeść. Są ku temu dwa powody. Jeśli zapasy mają służyć nie tylko po tym, gdy niebo się nam zawali na głowę, to dobrze byłoby gdyby produkty były lubiane przez domowników. I wolelibyśmy uniknąć sytuacji, podczas której zmuszeni bylibyśmy spożywać coś czego nie znosimy. To jest, tym bardziej prawdziwe, gdy wśród domowników są małe dzieci – wytłumacz półtorarocznemu Jasiowi, że ma w siebie wcisnąć coś, czego nie znosi.
U mnie to wygląda mniej więcej tak:
- Tato ~30 lat – lubi mięso, majonez, produkty mączne (naleśniki, krokiety), ziemniaki, wszelakie kasze i jajka. Nie przepada za rybami. Brak stwierdzonych alergii.
- Mamo ~30 lat – lubi produkty mączne, mięso, pomidory, płatki. Nie przepada za serem. Brak stwierdzonych alergii.
- Syn ~4 lata – lubi kaszki na wodzie, makaron, płatki zbożowe, suszone i mrożone owoce, kakao. Nie przepada za jajkami. Brak stwierdzonych alergii.
- Córa ~1 rok – lubi kaszki na wodzie, makaron, płatki zbożowe, suszone i mrożone owoce, kakao. Nie przepada za mlekiem modyfikowanym. Brak stwierdzonych alergii.
- Brak innych domowników i zwierząt.
Przyznam, że pewnym wyzwaniem jest ułożenie listy produktów dla małego dziecka. Chyba każdy, we wczesnym momencie rodzicielstwa, boryka się z problemami typu, co można dać dziecku, a czego nie można. Do tego dochodzi grymaszenie przy jedzeniu i różnego rodzaju „niechcemisię”. Sam uważam, że warto zwracać uwagę na to, co dziecko lubi (w śród produktów, które można serwować berbeciowi), a czego nie i właśnie o te pierwsze produkty (albo ich pochodne) wzbogacać zapasy żywności. Warto sobie również zdawać z potrzeb żywieniowych dzieci, które są odmienne i czasami wymagają ekstra suplementacji, bądź stosowania specjalnych preparatów (tutaj np. mleko modyfikowane, witaminy). Z oczywistych powodów doradzam konsultację z pediatrą.
Czy trzeba robić takie zestawienie, które umieściłem powyżej? Nie koniecznie. Można zwyczajnie zajrzeć na swoje półki i spisać produkty, które tam są i które są stale zużywane. Sami wiecie czy cukier wam schodzi szybko, czy może stoi nieużywany miesiącami. Tak samo kasza, czy makaron. Jeśli, ktoś jada w domu, to nie powinien mieć problemy z przebrnięciem przez ten punkt.
Żeby jednak stwierdzić ile produktów powinno być w zapasie warto je wypisać. I dodać im jakieś priorytety. W moim zestawieniu wskaźnikiem priorytetu jest słowo „lubi”. Lubiane produkty mają najwyższe znaczenie. Nielubiane (nie przepada), najniższy. Cała reszta jest pomiędzy.
Gdzie przechowywać zapasy?
Gdy już wiemy dla kogo i z jakimi preferencjami – czy też ograniczeniami – robimy zapasy, powinniśmy zastanowić się czy mamy odpowiednie warunki do przechowywania. Głównie chodzi o to, by stwierdzić czy dysponujemy jakąś przestrzenią, w której możemy przechowywać i, co być może ważniejsze, jaka ona jest. Nie wiem czy trzeba to tłumaczyć. Na wszelki wielki jednak spróbuje.
Wszystko sprowadza się do dwóch czynników:
- do miejsca,
- do warunków.
Tu znowu podam swój przykład:
Posiadam piwnicę (miejsce). Problem w tym, że ciepłą (warunki). – Jest tam zawsze powyżej 22 stopni i jest całkiem sucho. Przechowywanie surowych warzyw nie wchodzi za bardzo w rachubę. Po miesiącu ziemniaki nie nadają się w ogóle do jedzenia. To samo z innymi warzywami korzennymi. Cebula – słabo. Dlatego u mnie, niestety, najlepiej się sprawdzają przetwory – weki, konserwy, puszki. A także oczywiście wszelkiej maści suszone produkty – kasze, ryże, makarony. Wszystko umieszczone jest w zaimprowizowanych szafkach i regałach. Niezbyt estetycznie i ładnie, ale tanio i praktycznie.
Dodatkowo małe mieszkanie (miejsce) sprawia, że upychanie rzeczy w jego obrębie jest jak gimnastyka. Czym bardziej kombinuję, tym więcej jestem w stanie z siebie – swojej wyobraźni – wycisnąć (warunki). Wykorzystuję cokoły pod szafkami, przestrzeń nad szafkami kuchennymi (oczywiście same szafki też) i obszerną chłodziarko-zamrażarkę. Wykorzystuje również przestrzeń pod brodzikiem. Chowam tam rzeczy mało wymagające. Puszki z piwem i napojami. Idealnie pasują.
Każdy przypadek może być inny. Zasadniczo zdziwiłbym się jakby było inaczej. Ktoś może mieć zimną piwnicę, może ziemiankę, obszerny schowek. Chodzi głównie o to, żeby wykorzystać dostępne miejsca oraz warunki i do nich właśnie dostosować swoje zapasy żywności.
Oto kilka moich propozycji:
- Pod łóżkiem – oczywiste możliwości. Chociaż widzę pewne utrudnienia wnikające z ograniczeń takiego przechowania ponieważ pod łóżkiem nie zawsze jest kufer. A jeśli już jest, to często chowana jest w nim pościel. Po za tym nie każdy wyobraża sobie chować coś w pościeli. Są jednak pudełka, różne skrzynki. Czy to do dokupienia, czy czasami oryginalnie z łóżkiem. Warto poćwiczyć wyobraźnie i wykorzystać tą przestrzeń.
- Cokół szafek – bardzo lubię te rozwiązania. W zasadzie niemal wszystkie szafki, komody i segmenty (o ile jeszcze ktoś segmenty w ogóle posiada) wyposażone są w cokoły. To taka osłona pustej, niezagospodarowanej przestrzeni pod najniższymi szufladami czy szafkami. Często przestrzenie te mają demontowane fronty (osłony), a czasami można nawet wstawić tam szufladę. Są też gotowe rozwiązania.

- Pufy, fotele – Jeśli ktoś ma niezagospodarowaną przestrzeń w pufach czy też w siedzisku fotela, to warto ją wykorzystać. Rzecz jasna chodzi o takie meble, które mają miejsce pod siedziskiem. W końcu nie wszyscy trzymają tam skarpetki, prawda?
- Na kuchennych szafkach – W poprzednim punkcie było pod szafkami, teraz będzie nad szafkami. Często zabudowa, czy nawet wolnostojąca szafa, ma sporo miejsca pod sufitem. Warto pomyśleć o jakiejś formie zabudowy tego miejsca. Trzeba też pamiętać, że jeśli to jest na wiszących szafkach np. w kuchni czy łazience, to warto sprawdzić czy nie przesadzamy z ciężarem. Szkoda by było któregoś dnia niespodziewanie wszystko zleciało.
- Najprościej – szafki kuchenne – Warto w samej kuchni przeznaczyć trochę miejsca na dodatkową żywność. Najczęściej używane produkty powinny stale być pod ręką.
- Spiżarka – nie trzeba chyba tłumaczyć zastosowania dla tego pomieszczenia.
- Garaż – tu trzeba uważać. Niby duża przestrzeń, niby całkiem niezłe warunki, ale nie zawsze. Pierwszym problemem jest temperatura. Rzadko garaż jest ogrzewany, a w zwykłym blaszaku , który nawet nie jest zaizolowany, mogą występować dość znaczące amplitudy temperatur. Ciężko może być dobrać taki prowiant, by spokojnie znosił zarówno -20 jak i +40 stopni Celsjusza. Chociaż jeśli odpowiednio do tego podejdziemy, to możemy uzyskać całkiem niezłe miejsce składowania zapasów.
- Pod schodami – Jeśli ktoś posiada wolną przestrzeń pod schodami, to może ją za anektować w celu uzyskania trochę miejsca na niewielką spiżarkę. W necie jest mnóstwo inspirujących grafik.
- Piwnica – Chyba najważniejsza przestrzeń do przechowywania czegokolwiek. Nie słyszałem o mieszkaniach bez piwnicy – choć nie wykluczam, że takie są. Coraz rzadziej budowana w domach jednorodzinnych. A szkoda. W mojej opinii bardzo ważne pomieszczenie w domu. A wręcz niezbędne w mieszkaniu. Niestety bywa odwiedzana przez złodziei. Warto temu jakoś zaradzić.
- Komórka lokatorska – Można ją spotkać zarówno w starym, jak i w nowym budownictwie mieszkaniowym, choć niezbyt często. Czasami dostępna na różnych piętrach, czy półpiętrach. Bardzo ciekawa alternatywa dla piwnicy bądź domowej spiżarni.
- Beczka w ziemi – Tak, to też jest sposób. Sam nie widzę potrzeby by takie depozyty zakładać, ale zdaję sobie sprawę, że ktoś może posiadać warunki bądź potrzebę na taki magazyn. Generalnie jest to forma beczki, czy tez innego szczelnego pojemnika, który zakopujemy w ziemi, gdzie czeka na gorsze czasy. Problem jest z wykorzystaniem tego rodzaju zapasów na co dzień i widzę tylko zastosowanie takich magazynów w przypadku prowiantu, który ma bardzo długą przydatność do spożycia. Czyli takie żelazne rację.
- Strych – Dom jest wielką skarbnicą miejsca do przechowywania. Trzeba jednak uważać, żeby temperatury nie szalały i nie było za mokro. Strych jest jednym z nich. Bywa, że mieszkania w kamienicach też posiadają pomieszczenia na poddaszach. Warto zaadaptować część przestrzeni do celów spiżarniowych.
- Różne dziwne miejsca – Jest wiele dziwnych miejsc, gdzie można co nieco przechować. U mnie takim dziwnym miejscem jest brodzik. W którym mam wmontowane kratki wentylacyjne, a za nimi niewielką przestrzeń. Trzymam tam trochę puszkowanych napojów. Inne dziwne miejsca: pod wanną, pod podłogą, w pawlaczu, w podwieszanym suficie. za szafkami (jeśli jest wolna przestrzeń). Generalnie niemal w każdym miejscu, w którym jest wolną przestrzenią. Schowków może być dużo, tym bardziej w domach jednorodzinnych. Tylko od was zależy, czy jest potrzeba je wyszukiwać. Bo po co wsadzać coś pod brodzik/wannę, skoro macie od cholery przestrzeni w piwnicy, czy w spiżarce?
Czy wiesz co kupić?
No i ostatnie, trzecie pytanie. Jednakże, jeśli liczyliście ujrzeć tu listę rzeczy do kupienia, to przykro mi, ale takiej tu nie znajdziecie. Ten punkt będzie miał za zadanie nakreślić, mniej więcej, co możecie uwzględnić w swoich zapasach żywności.
Od czego by tu zacząć? Według mnie, od założeń. Czyli teoria. Założenia są po to by nie brnąć w ciemno. W zasadzie, jak ten cały plan. Żeby zrobić rozsądnie zapasy żywności. I właśnie każdy dobry plan powinien posiadać założenia.
Zaraz zaraz, ale po co to wszystko? Zapasy żywności są po to, by przetrwać kataklizm lub inny koniec świata i nie muszą składać się z jakichś wyszukanych produktów spełniających założenia. – Spoko. Jeśli ktoś tak uważa, nie będę się za specjalnie czepiał. Lepsze jakieś zapasy niż żadne. W mojej opinii jednak, zapasy powinny być przynajmniej w takim samym stopniu wyszukane co nasze codzienne jedzenie. To dlatego, że muszą trochę pracy wykonać – przetrwać upływający czas, wytrzymać w wyższej lub niższej temperaturze, nie dać się szkodnikom, przetrwać zalanie. A do tego dochodzi główne zadanie – pożywić.
Podobno, napchać żołądki, można nawet trawą. Nie zachęcam próbować. A co jeśli napchamy żołądki surowym suchym ryżem? Może trochę lepiej, ale nie koniecznie. Po co takie porównanie? Bo nie przemyślane zapasy żywności wcale nie muszą spełniać swojego zadania. Jeśli napchamy szafki ryżem, a nie będziemy w stanie go przyrządzić, to nie zrobimy z niego pożywienia.
Dlatego warto by zapasy były produktami dobrej jakości, o długim czasie przydatności do spożycia i były chętnie jadane przez domowników. Dodatkowo możliwie największa ich ilość powinna składać się z dań niewymagających gotowania. Oprócz samej żywności, w zapasie powinny znajdować się również woda, środki umożliwiające pogrzanie posiłków (i wody) jak i środki do uzdatniania wody na wszelki wielki. Racje powinny składać się z dwóch pakietów. Pierwszy to 72 godziny pakiet zawierający produkty wyłącznie gotowe do spożycia. Drugi – pakiet na co najmniej 2 tygodnie (tu trzeba uwzględnić potrzebę gotowania). Za dzienne zapotrzebowanie energetyczne należy przyjąć minimum 2000 kcal na osobę dorosłą [3]. Oczywiście uwzględniając potrzebę zbilansowanej diety.
To tak pokrótce. Teraz pora na objaśnienia dla chcących zgłębić temat.
1 – Domowy zapas żywności powinien składać się z 72-godzinnego pakietu niewymagający podgrzewania (w tym też i z wody).
Żadne kasze, żadne makarony. Przynajmniej 3 dni powinniśmy móc przeżyć na przetworach, które można by zwyczajnie wziąć, otworzyć i zjeść. Bez podgrzewania, bez dodawania wody. Jest potrzeba, sięgasz po puszkę (na przykład puszkę) i zjadasz jej zawartość. Jesteśmy chorzy. Bierzmy i jemy. Przybył jakiś niespodziewany gość. Bierzemy i częstujemy. Zawaliło drogi śniegiem na 3 metry? Bierzemy i jemy. Wyciek chloru z cysterny na obwodnicy?… No sami wiecie.
Dokładnie to samo tyczy się wody. Woda to podstawa. Pisałem już o niej całkiem sporo – choćby w poprzednim poście dotyczącym zapasów żywności. Nie ma tu żadnej filozofii – 3 dniowy zestaw musi ją zawierać w ilości przypadającej odpowiednio na każdego członka rodziny i tyle.
2 – Reszta zapasu żywności powinna składać się z pakietu na przynajmniej 2 tygodnie (oczywiście + woda).
Pakiet II to już duża dowolność. Może być zbudowany z liofilizatów, puszek, suszonek, mrożonek (chyba słabych punktów przechowywania mrożonych zapasu żywności nie muszę wyłuszczać?), weków, czy nawet jakichś proszków. Ważne jest, by uwzględnić iż niektóre produkty potrzebują wody, by przyrządzić z nich potrawę, a duża większość, źródła ciepła do upichcenia.
A teraz wyobraźmy sobie, że chcemy posiadać zapas wody na 2 tygodnie. Dla 2 osób. Załóżmy, że zapotrzebowanie to 2 litry na osobę (później poruszę tą kwestię szerzej). Policzmy. 2*14*2=56 litrów. Co daje niemal 12 sztuk 5-cio litrowych butli. Widzieliście kiedyś ile to jest? Całkiem sporo. To może kanister 50 litrowy? Albo butelki 1,5l w ilości ponad 6 zgrzewek. Trzeba na to mieć miejsce.
A co jeśli tego miejsca nie ma? Podejrzewam, że gdy zwiększy się zapotrzebowanie oraz ilość osób przypisaną do zapasu, to okazać się może, że mało kto ma odpowiednio dużo miejsca. Dlatego polecam nauczyć się wodę uzdatniać. I zawczasu nabyć sprzęt do tego potrzebny (chyba, że komuś nie jest do tego potrzebny żadyn sprzęt, żadyn). Zapewni to wam dostęp do wody gdy będziecie zmuszeni skorzystać z jej zewnętrznego źródła, które to nie będzie raczej bezpieczne.
Tutaj duża dowolność – najlepiej dobry filtr + gotowanie. Można uzdatniać chemicznie. Można tylko gotować. Rodzajów środków jest całkiem sporo a temat na przynajmniej jeden osobny artykuł.
Jeśli chodzi o awaryjne źródło ciepła, sprawa również nie jest banalna. Może kogoś zastanowić po co w ogóle źródło ciepła? (a nadmienić trzeba, że mam na myśli ciepło potrzebne do gotowania) Toż ciepła, de facto, nie zjemy. Wiem, jednak bardzo ciężko będzie zapewnić sobie odpowiednią ilość zapasów, które nie wymagają gotowania. Trzeba by zaopatrzyć się w same konserwy i weki. Dodatkowo należałoby tak je skomponować, by zawierały również wszelkie wartości odżywcze oraz składniki pokarmowe. Bardzo podnosiłoby to koszta całego przygotowania. Chociaż można już spotkać rozwiązania kompleksowe.
Ja jednak polecam małą awaryjną kuchenkę na kartusz, albo przynajmniej na alkohol. Z kuchenką benzynową, czy naftową bym się wstrzymał. Gaz i alkohol jest wdzięczniejszym paliwem w pomieszczeniach.
3 – Zapas żywności powinien zapewniać wystarczające zapotrzebowanie energetyczne oraz odpowiednie wartości odżywcze – czyli powinien być, w miarę możliwości, zbilansowany.
Temat rzeka. Jeśli, na co dzień jadacie niedbale, to ciężko mi będzie was nakłonić do tego by wasze racje były zbilansowane, możliwie urozmaicone i spełniały założenia zdrowego żywienia. Z drugiej strony łatwiej zapewnić sobie przykładowe 2000 kilo kalorii dziennie (jak, być może, większość z was wie norma AR – Average Referens, ustalana jest dla ogółu dorosłych na poziomie 2000 kcal/dobę – więcej na [3]) w konserwach niż ślęczeć nad tabelkami. Mimo wszystko prawda jest taka, że racje muszą być zbilansowane i możliwie jak najkorzystniejsze dla organizmu. A do tego smaczne oczywiście.

Powyżej umieściłem poglądową piramidę żywieniową. Być może nie będzie łatwo skomponować zapasy żywności w oparciu w 100% o piramidę, ale myślę, że warto. Szczegółowo nie będzie, ale ją rozważyć.
Warzywa i owoce to podstawa. Ciężko jednak, przez dłuższy okres, zachować ich świeżość. Jeśli tylko macie taką możliwość (ziemianki, kopce), to czemu nie? W przypadku braku możliwości polecam weki i mrożonki. Aby tylko jak najmniej przetworzone.
Kolejnym (patrząc od dołu) stopniem piramidy są ziarna wszelkiej maści. Kiedyś uważane za podstawę podstaw, teraz spadły na drugie miejsce (pomijam z oczywistych powodów aktywność fizyczną) piramidy zdrowego żywienia. Jednak dla celów zrobienia zapasów żywności, właśnie ziarna będą podstawą. W tym dziale umieścimy kasze, ryże, komosy, makarony, chleby i płatki. Innymi słowy, wszystko, co zostało wyprodukowane ze wszelkiej maści kasz i zbóż, albo nimi jest. Łatwe do przechowania, trudno psujące się i bogate w składniki odżywcze. Jedyny, dla mnie, minus, to potrzeba gotowania w wodzie (poza niektórymi kaszami i płatkami, które wystarczy zalać wrzątkiem, bądź nawet zwyczajnie wodą).
Trzeci omawiany poziom – nabiał. Dość niewdzięczny w przechowywaniu, bo wymagający chłodzenia, a i nawet wtedy niezbyt trwały. Jest jednak kilka produktów wartych uwagi. Ser, mleko w proszku, mleka UHT mają stosunkowo długie terminy przydatności. Zwłaszcza odtłuczone mleko w proszku.
Wreszcie białko! Dla wielu najważniejszy poziom, dla reszty konieczny. Białko jest potrzebne, dlatego niemal na samym czubku piramidy są produkty bogate w białko. Mięsa, ryby, jajka i rośliny strączkowe. Większość z tych artykułów żywnościowych, cechuje się możliwością łatwego zapuszkowania. Toteż w sklepach bez problemu znajdziemy różne konserwy mięsne, rybne i warzywne. Dla wielu z nas, to niemal podstawa zapasu żywności. A jednak powinny tylko uzupełniać produkty zbożowe (kaszowe też).
Na koniec tłuszcze. Bardzo podnoszą kaloryczność i są niemal bezcenne. Podejrzewam , że kilka butelek oleju i oliwy każdy w domu ma. Ale należy także zwrócić uwagę, że tłuszcz jest również w ziarnach roślin oleistych (np. słonecznik) a także w orzechach, a te całkiem łatwo jest przechowywać. Dodatkowo zawierają także inne składniki odżywcze. Olej, to jednak tylko (a może i aż) 100% tłuszcz.
Inne składniki zapasu żywności – prawy bok piramidy. Tutaj będzie odstępstwo od piramidy. Otóż cukier i sól należy uwzględnić w swych zapasach (piramida pokazuje żeby unikać). I to bardzo uwzględnić. Ilość cukru i soli w moich zapasach jest spora. Tym bardziej, że na co dzień praktycznie nie korzystamy, ani z jednego, ani z drugiego. Po co mi to? Mają dość szerokie zastosowanie, ale to temat na całkiem osobny obszerny wpis.
Kawa, herbata i inne używki. No z tym jest, jak jest. Lubicie – to już pewnie posiadacie jakiś awaryjny zestaw. Taki paradoks. Nie mam, co ku temu, żadnej pewności, ale myślę, że używki to podstawa zapasów u większości społeczeństwa. Podejrzewam, że wielu ludzi, niemający żywności na zapas, papierosy, kawę czy alkohol mają nawet na cały tydzień użytkowania. Bo co by się stało, gdyby akurat zabrakło!
4 – Produkty, wchodzące w skład zapasów żywności, powinny być trwałe i z możliwie jak najdłuższym okresem przydatności do spożycia.
Wydaję mi się, że nie ma potrzeby rozwijać tego założenia. Można ten sam produkt kupić z o dwa miesiące dłuższą datą przydatności? To kupujemy.
5 – Zapas żywności powinien składać się z produktów, które znamy i lubimy.
Założenie wałkowane przeze mnie wiele razy. Jeśli nie lubicie, ale będziecie w stanie wmusić w siebie klopsy w sosie pomidorowym, to spoko. Jednak, z pewnością, lepiej nie wmuszać. Nie lubicie klopsów, nie rób z nich zapasu żywności. Ta technika tyczy się każdego produktu i każdego członka rodziny.
Podobnie z produktami, których nigdy nie jedliście. Przecena na Chili con carne w puszce? Super, ale kupcie wcześniej z dwie puszki i spróbujcie w domu czy wam smakuje, czy domownicy będą to jedli. Tyczy się to wszystkiego – puszek, różnych weków, suszonych rzeczy, liofilizatów, wszystkiego.
Mając znane i lubiane produkty unikniemy braku apetytu i niechęci gdy trzeba będzie z nich skorzystać. A także będziemy mieli pewność, że nam nie zaszkodzą – co chyba jest nawet ważniejsze w trudnych czasach. Dodatkowo 5-te założenie ładnie wpisuje się w kolejne 6-te.
6 – Dobry zapas żywności, to nieprzeterminowany zapasy żywności.
Dbajcie by produkty nie były po terminie. Jest na to wiele sposobów i raczej się one uzupełniają niż służą do wykorzystania indywidualnie.

Po pierwsze – róbcie bieżący spis inwentarza. Warto mieć, posiadać, spis wszystkich produktów w swoim zapasie żywności. W takim spisie powinny zawierać przynajmniej trzy rubryki: jaki to produkt (nazwa, firma, i takie tam), jego ilość i termin ważności. Polecam plik na kompie. Łatwo się wyszukuje. Można łatwo namierzyć lokalizację czy porównać daty. Sam używam arkusza kalkulacyjnego i jestem bardzo zadowolony.
Po drugie – wymieniajcie artykuły z zapasów. Robicie sałatkę? Bierzecie produkty, które macie w zapasie (kukurydza, fasola, korniszony, nie wiem – ser?) i uzupełnicie go kupionym przy okazji w sklepie. Takim sposobem zawsze będziecie mieli rzeczy przydatne do spożycia w swoich zapasach. Tutaj właśnie wychodzi też zastosowanie 5-tego punktu. Jeśli zastosujecie produkty, których na co dzień nie używacie, to jedynym rozwiązaniem, po upłynięciu terminu ważności, jest wyrzucenie go do śmieci. Albo zostawienie i sprawdzenie czy aby producent nie przeholował z tym terminem. Nie chciałbym tego sprawdzać w sytuacji kryzysowej!
Mój zapaś żywności
Potraktowanie poważnie tych sześć założeń pozwoli utworzyć koncepcję naszego zapasu żywności. Jeśli mielibyście problemy z odniesieniem powyższych rad do rzeczywistości, to poniżej przedstawiam przykład tego jak to wygląda u mnie:
- Mój 3-dniowy zapas żywności niemal całkowicie gotowej do spożycia – konserwy, sosy niewymagające gotowania, fasola w puszce, kukurydza, suchary, pieczywo chrupkie, słoiczki z daniami dla dzieci powyżej 11 miesiąca, masło orzechowe 100%, majonez, koncentrat pomidorowy, mleko modyfikowane (jedyne danie wymagające podgrzania wody do 50 stopni C), przegryzki typu suszone owoce, orzechy, słonecznik, batony zbożowe, czekolada, ponad 20 litrów wody.
Wszystko w ilości przekraczającej 2000 kcal na osobę dorosłą i 1000 kcal na dziecko (między 1-3 lata) [3]. Woda przeliczona jest w również według Norm Żywienia IŻŻ [3], czyli 2-2,5 litra/dobę na osobę dorosłą + 1,2 litr/dobę na dziecko w wieku 1-3 lat. Woda w pakiecie 72-godzinnym jest obowiązkowa i musi być zdatna do picia, a jej ilość jest przeszacowana (nie uwzględniłem wody zawartej w pożywieniu) – tak na wszelki wypadek.
- Mój 2-tygodniowy zapas żywności. Ryż, makaron, kasze, mąka, cukier, sól, sosy (czasami wraz z mięsem), przyprawy, konserwy mięsne i warzywne, weki warzywne, weki mięsne, mrożonki, płatki wszelkiej maści, mleko modyfikowane (w tym kaszki), odtłuszczone mleko w proszku, słoiki z gotowcami dla dzieci powyżej roku, suszone owoce (śliwki, żurawina, rodzynki), suszone warzywa (włoszczyzna, warzywa strączkowe), warzywa niewymagające specjalnych warunków na przechowywanie krótkoterminowe (cebula, czosnek, ziemniaki), dodatkowe przegryzki: słodycze, czekolady i batony; orzechy, kawa, herbata, pieczywo chrupkie, suchary, ziarno w różnych postaciach (słonecznik, pęczak), nalewki, wina, napoje oraz woda.
Tak, jak w pakiecie 72-godzinnym, także tutaj, w zestawie na 14 dni, wszystko w ilości przekraczającej 2000 kcal na osobę dorosłą i 1000 kcal na dziecko (między 1-3 lata) na dobę, z uwzględnieniem różnorodności oraz wszystkich sześciu założeń. Dodatkowo tutaj postawiłem więcej na półprodukty i substraty dań. Nie używam gotowców (może z wyjątkiem konserw, czy weków), ale z czasem planuje rozszerzyć o trwałe gotowe produkty (liofilizaty i tego typu komponenty), oraz o przetwory długoterminowe.
Woda, w znacznej części, istnieje w zapasach w formie butelkowanej wody, napojów (a tak właśnie) i urządzań do jej uzdatniania. Nie mam za wiele miejsca by przechować odpowiednią ilość wody, toteż z założenia większość wody do pakietu 2-tygodniowego ma być pozyskana i uzdatniona.
Jeśli chodzi o podgrzewanie (gotowanie nawet) potraw, to mam jeszcze potrzebę uzupełnienia zestawu. Posiadam jedynie kuchenki na spirytus. Planuje zakupić awaryjną kuchenkę gazową na kartusz, albo jakąś podobną. Niby spirytusowe dają radę, ale jeśli by naszła potrzeba podgrzania większej ilości wody/potrawy, to czas oczekiwania na zagotowanie się wody staje się nieznośnie długi.
No i tak to wygląda u mnie. Czy to zestaw idealny? Z całą pewnością nie. Nie wiem nawet czy do tego zmierzam. Wydaje mi się, że został zaplanowany poprawnie i dobrze zdaje swój egzamin. Wykorzystywany jest na co dzień, stale uzupełniany oraz całkiem rozbudowany (w praktyce przekracza 14-dniowe minimum) i urozmaicony. Oczywiście, co jakiś czas, widzę potrzebę poprawki założeń, bądź jakiejś zmiany. I ich dokonuje. Na rynku pojawiają się nowe rozwiązania, nowe produkty, pomysły. Jeśli się nam podobają, to czemu by ich nie spróbować wdrożyć. Mój zapas żywności, mój wybór. Wasz zapas, wasz wybór.
Literatura:
[1] Piramida zdrowego żywienia i aktywności fizycznej, pod kierunkiem prof. dra med. Mirosława Jarosza, Instytut Żywności i Żywienia, 2016; http://www.izz.waw.pl/pl/zasady-prawidowego-ywienia;Dostęp bezpośredni: http://www.izz.waw.pl/attachments/article/555/Piramida%20IZZ%201.pdf [2] Zasady zdrowego żywienia związane z piramidą zdrowego żywienia i aktywności fizycznej; Biuletyn; Instytut Żywności i Żywienia. Dostęp: http://www.izz.waw.pl/attachments/article/555/Piramida%20IZZ%202.pdf [3] Normy żywienia dla polskiej populacji – nowelizacja; IŻŻ; 2016; Dostęp: http://www.izz.waw.pl/attachments/article/33/NormyZywieniaNowelizacjaIZZ2012.pdf
2 Odpowiedzi
aaaaa
Mrożonki nie mają większego sensu. W sytuacji kryzysowej diabli je wezmą po paru godzinach, jak braknie prądu. Reszta OK – chociaż jak jest mało miejsca, to można trzymać sporo mniej. Bo te 2000 kalorii i 2 litry wody na dzień, to optimum. A w sytuacji kryzysowej można tygodniami żyć za połowę jednego i drugiego dzienie.
aaaa
Jeszcze jedno – warto do tego zapasu dołożyć apteczkę: opatrunki i trochę leków: przeciwbólowe, dezynfekujące, na zatrucie pokarmowe, optymalnie także antybiotyk o szerokim spektrum działania, a także paczkę witamin i mikroelementów. Zajmuje to mało miejsca, a w kryzysowej sytuacji może być bardzo przydatne. No chyba że na co dzień mamy tego jakiś zapas w domu i tak.